1. Najważniejsze pytanie – czy
jest życie po śmierci.
- bo nic nam nie daje istnienie
Boga jeśli nie ma życia po śmierci.
W skrócie
przeanalizuję to, co mówią o sobie sami:
A na koniec napiszę:
6. dlaczego ludzie nie przyjmują
najbardziej prawdopodobnych przekazów a nawet je
odrzucają?
2. Czy badanie współczesnych przekazów na temat życia po śmierci jest wystarczające, aby uznać, że ono jest? - a czy zignorowanie tych przekazów jest wystarczającym powodem, aby odrzucić życie po śmierci?
3. Kto jest bardziej wiarygodny - ci, którzy mówią, że nie ma życia po śmierci czy ci, którzy twierdzą, że jest? - najpierw powinienem przynajmniej zbadać na podstawie czego tak twierdzą jedni i drudzy.
Ateizm
4. Pozwoliłem zatem zapytać co sądzą ateiści
5. Ateizm to "brak wiary" - ale komu? - "jest następstwem albo rozmyślnego wyboru" - "albo naturalnej niezdolności zawierzenia religijnym naukom" - i dalej czytamy: "aktywnie wyznają wiarę w nieistnienie konkretnych lub wszystkich bogów"
6. Zatem czy mogę zawierzyć komuś, kto: - dokonał rozmyślnego wyboru? - a jeśli coś źle zrozumiał albo jego umysł nie pojął? albo ma małą wiedzę? albo nie jest zdolny do pojęcia? - przecież to, że ślepy nie widzi kolorów nie znaczy, że tych kolorów nie ma. - kto aktywnie wyznaje wiarę w nieistnienie? - skąd ta aktywność? czy nie szkoda życia na aktywne wyznawanie, że coś nie istnieje? przecież można wymyślić sobie jakąś ideę i potem walczyć z nią czy też aktywnie wyznawać nieistnienie jej.
7. Podsumowując - ateizm to tylko domysły, przypuszczenia i odrzucanie z góry, bo nawet gdyby coś się pojawiło to on i tak z góry uzna, że to nie jest prawda, bo przecież on nie wierzy, a jak on nie wierzy to przecież tego nie ma, bo istnienie czegoś uzależnione jest przecież od jego wiary. Czy w czymś się tu mylę?
8. Od ateistów oczekuję konkretów, a nie samego odrzucania - oczekuję dowodów popierających ich twierdzenie, świadectw, świadków a najlepiej, gdyby ktoś z ateistów umarł i potem zmartwychwstał i powiedział, że nie ma życia po śmierci (nie żartuję, piszę poważnie, musi być dowód poważny o mocy chrześcijańskiego, a nie jakieś przypuszczenia, domysły, bo to brzmi mało poważnie, i do tego to "aktywne" wyznawanie wiary w nieistnienie - dla mnie to bardzo płytkie.
9. Zauważmy jeszcze jedno - ateista nic nie potrzebuje, aby zostać ateistą - to dokonuje się w jego umyśle - on tak stwierdza. On w swoim umyśle dokonuje analizy i dochodzi do wniosku, że jest ateistą, a przecież wiadomo, że oczy mogą nasz mylić, że uszy mogą słabo słyszeć, że umysł może być otępiały, że powonienie może wprowadzać w błąd.
- dlatego tym bardziej zadziwia mnie ta jakaś przedziwna pewność ateistów, zwłaszcza tych "aktywnych". Ta ich pewność oparta jest tylko na ich sądach i domysłach, które mogą przecież być fałszywe - brak mi dystansu do siebie i do swoich możliwości poznawczych. 2019.02.17
Islam
Zacząłem poszukiwać podstaw
dlaczego muzułmanie wierzą i muszę przyznać, że
zaskoczyło mnie stwierdzenie na oficjalnej
stronie islamu w Polsce:
„Nie jest to nowa religia.
Muzułmanie wierzą, że stanowi tę samą prawdę,
którą Bóg objawiał poprzez wszystkich swoich
proroków, wysyłanych wcześniej do wszystkich
narodów.”
Zaznaczę – nie interesuje mnie w
co wierzą, ale dlaczego wierzą, jakie mają
podstawy, co ich przekonuje do wierzenie w to, a
nie w co innego.
Kliknąłem w inną podstronę i
znajduję: „Islam został zbudowany na pięciu
filarach: deklaracji, iż nie ma Boga prócz
Allaha, a Muhammad jest Jego Wysłannikiem”
Z tego, co widzę - islam opiera
się na wierze takiej, jaką podawali prorocy,
z tymże ciekawi mnie kto i
dlaczego dokonał takiego a nie innego wyboru
proroków – bo na jakiej podstawie jednym wierzyć
a już drugim nie wierzyć, albo dlaczego jednym
bardziej wierzyć a drugim – mniej.
Zaznaczmy, że islam powstaje ok.
600 lat po Jezusie czyli chrześcijanie od ok.
600 lat wyznawali Jezusa jako Boga a w opinii
islamu Jezus jest prorokiem, ale nie jest Bogiem
– czyżby islam posiadał jakąś alternatywną
wiedzę o Jezusie?
Rozumiecie? – mnie ciekawi na
jakiej podstawie islam odrzucił Bóstwo Jezusa
skoro o tym Bóstwie od ok. 600 lat się mówi i
wyznaje.
Reasumując – z tego, co
zrozumiałem:
1. islam wierzy prorokom, a
prorocy mieli swoje indywidualne kanały kontaktu
z Bogiem
Rozumiem, taką podjęli decyzję
na początku, bo kiedyś ten początek.
Biorąc pod uwagę to, co wyżej
napisałem, że od ok. 600 lat już znane jest
życie Jezusa – mam wątpliwości w największe
poznanie islamu, co nie znaczy, że w islamie nie
jest zawarta jakaś prawda o rzeczywistości –
myślę, że jakaś prawda o rzeczywistości jest
zawarta.
Buddyzm
Na stronie buddyzmu znalazłem
dość zwięzłe wyjaśnienie czym jest buddyzm, ale
ciekawiło mnie stosunek buddyzmu do Boga znanego
nam z religii monoteistycznych więc sięgnąłem do
Wikipedii:
„Buddyzm – jest religią (lub
systemem filozoficzno-etycznym), w której
pojęcie Boga osobowego odgrywa drugorzędne (bądź
nawet żadne) znaczenie, zaś ostatecznym celem
wszystkich buddystów jest osiągnięcie oświecenia
i wyzwolenie z kręgu kolejnych wcieleń.”
„Z dogmatem Boga „Stwórcy” nie
można pogodzić np. nauk o karmie i
reinkarnacji.”
„ „Pojęcie Boga” nie wchodzi w
skład doktryny Buddy nauczanej w sutrach (albo
„agamach”), a mającej na celu wyzwolenie od
cierpienia. Niektórzy jednak widzą w pojęciu
„królestwa Nirwany, w którym nie ma śmierci”
ślady ponadosobowego, transcendentnego Absolutu”
Skąd zatem wiedzą jak jest?
Zatem odwołam się do wyżej
wymienionej strony buddyjskiej:
„Autentyczną podstawą wszystkich
szkół buddyjskich są trzy poziomy nauk,
przekazane dwa i pół tysiąca lat temu przez
Buddę Siakjamuniego”
- zauważmy – 2,5 tys. lat temu
czyli ok. 500 lat wcześniej od chrześcijaństwa i
ok. 1100 lat wcześniej od islamu, ale tak
naprawdę mało to znaczy.
Reasumując: „wyznawanie”
buddyzmu opieramy na przekazie jednej osoby.
Judaizm Informację o
judaizmie przywołam ze strony
Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.
Zauważmy: Abraham żył
ok. II tysiąclecia p.n.e. Wyjście z
„niewoli egipskiej” pod wodzą Mojżesza,
przypuszczalnie w XIII w. p.n.e
czyli ok. 1500 lat przed Buddą,
chociaż to też chyba nie ma dużego znaczenia.
Na czym opiera się poznanie
judaizmu?
- na wierze w to, co przekazują
prorocy a zwłaszcza Abraham i Mojżesz.
To prawda, że judaizm zaczerpnął
wiele sformułowań z religii i narodów
ościennych, ale te sformułowania w judaizmie
otrzymywały inne treści, służyły do określenia
innych wyobrażeń, myśli dlatego tak często
ludzie, którym wydaje się, że coś wiedzą jak
przeczytają te same sformułowania w judaizmie i
w religiach ościennych – uważają, że to znaczy
to samo.
Jezus Zacząłem szukać czegoś wiarygodnego na temat chrześcijaństwa i zaciekawiło mnie takie stwierdzenie: „chrześcijaństwo nie jest religią.”
Muszę przyznać, że od jakiegoś
czas sam się nad tym zastanawiałem, ale do
rzeczy:
Dlaczego chrześcijanie wierzą?
1. gdyż nie jedna osoba, ale
wiele osób, grupa osób
2. świadczyła, że Jezus został
zabity na krzyżu i po śmierci widzieli go żywego
3. że po śmierci pojawiał się i
znikał, że rozmawiał z nimi, szedł z nimi, jadł
z nimi, dotykali go, pouczał ich,
4. a dodatkowo przez wiele lat w
trudzie i prześladowaniu głosili to świadectwo
5. i oddali swoje życie za to
świadectwo
6. jednocześnie u początków jest
Szaweł – późniejszy Paweł, gorliwy wyznawca
judaizmu, wykształcony, który prześladował i
wtrącał do więzienia wyznawców Jezusa a potem –
jak sam mówi – po objawieniu się mu Jezusa –
zaczyna sam głosić Jezusa.
Możemy dodać do tego inne
wydarzenia – chociażby tylko te współczesne i
głośne:
1. Objawienia Maryi w Lourdes we
Francji
2. Objawienia Maryi w Fatimie w
Portugalii
3. Ojca Pio
4. Gemmę Galgani
5. „Cud Słońca” w Fatimie
podczas objawień – zapowiadany w objawieniach,
który widzieli wierzący i nie wierzący.
6. Faustynę Kowalską i Jezusa
Miłosiernego
Czyżby oni wszyscy zwariowali?
Ja nie mam pewności, tak samo
jak nie mam pewności, że to, co podali w
wieczornych informacjach telewizyjnych, że jest
prawdą,
niemniej, wydarzenie Jezusa
wydaje się najbardziej prawdopodobne i w mojej
ocenie najbardziej jest poświadczone.
Co więcej – to ciągle w jakiś
przedziwny sposób się potwierdza w świecie –
chociażby to, co wyżej napisałem o współczesnych
doświadczeniach.
Bo jeśli oni nie zwariowali to
może jednak to jest prawdą?
Ale czy mogli tak wszyscy
zwariować? – akurat ci? a inni nie?
W każdym razie doświadczenie
Jezusa w stosunku do innych przekazów ma
ogromną, mega wielką moc dowodową.
Zawsze jednak i tak decyzja
należy do każdego z nas, chociaż wydaje mi się,
że wskutek braku odpowiedniej wiedzy czy też
bańki ograniczającej naszą wiedzę – nie możemy
podejmować takich decyzji, które byłyby
optymalne gdybyśmy posiadali całościową wiedzę.
Niemniej najbardziej absurdalnym
jest ateizm, zwłaszcza ten aktywny – rozumiem,
że można czegoś nie rozumieć czy nie zrozumieć
albo nie przyjmować, ale skąd oni mają aż taką
wiedzę, że wiedzą co w historii jest prawdą a co
nie jest i co jest po śmierci a czego nie ma?
Jednocześnie wcale nie orzekam,
że inne religie czy wyznania mają całkowitą
rację – jak wszędzie – zapewne są pożyteczne
elementy, ale jeśli już muszę dokonać wyboru to
winienem wybrać zgodnie z sumieniem najbardziej
prawdopodobny przekaz.
I zrozumiem ateistę, który
dobrze pozna te przekazy, które są w świecie i
uczciwie powie, że nie wydaje mu się, że są
prawdziwe, że wydaje mu się, że raczej nie ma
życia po śmierci i nie ma Boga – ja to
zrozumiem, ale żeby od razu „aktywnie wyznawać
wiarę w nieistnienie…” ?
- dla mnie to jakieś diabelskie działanie
jeśli rzeczywiście zło osobowe istnieje (mam na
myśli diabła).
Jakie jest moje zdanie?
W mojej ocenie przekaz o Jezusie
jest najbardziej prawdopodobny – ufam Mu.
Może jednak źle odczytaliśmy kod świata - to nie przynależność do religii, ale to, co mamy powszechnie wlane w nasze serca - MIŁOŚĆ będzie wyznacznikiem naszej przyszłości i to ona wskaże nam miejsce;
a jeśli miłość jest wyznacznikiem przyszłości to może wskaże nam i dziś swoją drogę - w teraźniejszości.
Nie wykluczone jest, że na moją opinię ma wpływ to, że urodziłem się w rodzinie chrześcijańskiej chociaż w przeszłości przez wiele lat odrzucałem Bóstwo Jezusa i publicznie wyśmiewałem wiarę Kościoła. Jednak niezależnie od mojej obecnej sytuacji podstawy poszczególnych wyznań są stałe zatem nie wydaje mi się, abym był nieobiektywny w przedstawianiu ich - staram się rzetelnie podejść do tematu
i jeśli chciałby ktoś z innych wyznań przedstawić jaśniej swój punkt widzenia, a nawet podyskutować ze mną na twarde argumenty - zapraszam: website@multibig.com
Dlaczego ludzie nie
przyjmują najbardziej prawdopodobnych przekazów
a nawet je odrzucają?
To bardzo trudny temat, ale to
nie powód, aby unikać go. Postaram się podejść
racjonalnie i tak, jak mi mówi mój rozum.
Ale najpierw chciałbym
przytoczyć 3 ważne cytaty pochodzące ze
współczesnych badań nad człowiekiem:
1. „Heath zdołał wykazać, że
treść emocjonalna w reklamie ma często większą
siłę niż przekazy racjonalne. Te ostatnie mogą
łatwo zostać odfiltrowane przez mózg, pierwsze
zaś mogą być przetwarzane
nawet przy niewielkim udziale uwagi, a
następnie funkcjonować jako rodzaj „strażnika”
chroniącego przed racjnalną decyzją, o jakim
marzą wszyscy marketingowcy.”
Miles Young, Ogilvy o reklamie w
epoce cyfrowej, Wydawnictwo Arkady 2018, s. 103.
2. „Niemniej – twierdzi
Stanovich – wysoki poziom inteligencji nie
sprawia, że ludzie stają się odporni na błędy
poznawcze. Do tego konieczna jest inna
umiejętność, która nazywamy „racjonalnością”.
Koncepcja osoby Stanovicha przypomina coś, co
wcześniej nazwałem „zaangażowaniem”. Jego główna
myśl mówi, że powinniśmy odróżniać racjonalność
od inteligencji.””
Daniel Kahneman (laureat Nagrody
Nobla 2002 r.), Pułapki myślenia, Media Rodzina
2012, s. 68
3. i w innym miejscu tamże:
„Istnieje tylko to, co widzisz.” s. 173.
Może nieco omówię:
1. ludzie inteligentni wcale nie
muszą postępować racjonalnie czyli mogą
popełniać błędy poznawcze, gdyż inteligencja nie
gwarantuje poprawności poznawania racjonalnego –
to dlatego ludzie nawet bardzo inteligentni nie
przyjują najbardziej prawdopodobnych przekazów,
a niektórzy nawet poprzestaję na ateizmie, który
w mojej ocenie w ogóle nie ma żadnego podłożna
racjonalnego, co wyżej przedstawiłem.
2. Co to znaczy, że dla nas
istnieje tylko to, co widzisz? – to znaczy, że
często podejmujemy decyzje tylko na podstawie
tego, co w danej chwili widzimy, co
doświadczamy, co nam jest podsuwane np. przez
media, co przeżywamy, czym żyjemy itd. Bańka
informacyjna jest bardzo niebezpieczne a co to
jest poszukajcie w wyszukiwarkach.
Nie tak dawno wyczytałem w
jakimś popularno-naukowym artykule, że
niebezpieczeństwem współczesnych czasów jest to,
że ludzie uważają wiedzę dostępą w Internecie
jako swoją, jako swoją nabytą, jakby Internet
był ich umysłem czyli Internet = moja wiedza.
Tak samo mógłby powiedzieć student sprzed 50
lat, że nie musi się uczyć, gdyż wszystkie
książki w jego bibliotece = jego wiedza.
Jednak nadal i dziś są egzaminy
i od studentów wymaga się nie tylko przyswojenia
wiedzy, ale także aktywnego używania jej.
Zatem brak wiedzy albo wyrywkowe
czy powierzchowne jej przyswajanie prowadzi do
błędnych rozpoznań.
3. I dojdźmy do ostatniego
punktu, a właściwie pierwszego – to działanie na
emocje jest skuteczne. Co z tego, że coś
racjonalnie brzmi i jest najbardziej
prawdopodobne – ludzie kierują się emocjami i w
zależności jak coś zostanie przedstawione, nawet
jednostronnie – ludzie nie są krytyczni –
przyjmują na wiarę wszelką manipulację – i
nieraz przestają racjonalnie myśleć a kierują
się emocjami.
- Wszelkie kampanie wyborcze to
gra na emocje – zobaczcie jak sami jesteśmy
naładowani przed wyborami – aż iskrzymy.
- Wystarczy pokazać płaczącą
młodą kobietę, że wskutek niespodziewanej ciąży
legnie jej kariera – i już płaczemy razem z nią
i mówimy, że najlepiej zrobić aborcję, bo jak ma
ta kobieta żyć? (zapominamy, że kosztem będzie
zabicie małego dziecka, którego płaczu nie
słyszymy). To dlatego media przez dziesiątki lat
nie dopuszczały do wyświetlenia filmu pt. „Niemy
krzyk”, na którym pokazano jak dziecko reaguje
podczas zabijania go – bo ludzie zmieniliby
zdanie na temat aborcji.
- Niektóre ugrupowania
polityczne walczą o życie żab i wzruszają się
ich widokiem a są jednocześnie za aborcją.
- Zauważcie, że nieraz na
portalach informacyjnych pokazuje się jakieś
przestępstwo czy zły czyn jakiegoś człowieka z
Kościoła np. księdza czy siostrę zakonną – i
często z różańcem – co to sugeruje? To tak,
jakbym pokazywał polskich przestępców z flagą
Polski.
- Innym razem nagłaśnia się w
mediach, że wskutek np. tego, że jakiś ksiądz
czy biskup okazał się pedofilem i teraz wielu
ludzi występuje z Kościoła.
To są właśnie działania na
emocje – najpierw ci ludzie, co występują z
Kościoła działają emocjonalnie, bo nie potrafią
odróżnić złego czynu człowieka od przekazu,
a potem media, które świadomie
podkręcają atmosferę, aby sugerować czytelnikom
emocjonalne działania,
- a co ciekawe – emocjonalnie
podkręcając emocje u czytelników sugerują im, że
winni sami podjąć decyzję (wiadomo jaką) –
typowa manipulacja.
To dlatego – w sposób racjonalny
możemy wytłumaczyć – dlaczego ludzie nie
przyjmują najbardziej prawdopodobnych przekazów.
kiedy odszedłem od Kościoła i publicznie
wyśmiewałem wiarę Kościoła Katolickiego
Na koniec chciałbym jeszcze
napisać o moim doświadczeniu kiedy odszedłem od
Kościoła i publicznie wyśmiewałem wiarę Kościoła
Katolickiego m.in. na religia.pl
W tym czasie przez kilka lat
chciałem znaleźć prawdę o rzeczywistości bez
względu jaka ona jest. Dużo czytałem naukowców
liberalnych ale także ateistów zaś
chrześcijańskich odrzuciłem z obawy, że mogą być
stronniczy.
Już nie pamiętam dokładnie
wszystkich, ale np. tak popularny głosiciel
ateizmu jak Richard Dawkins – rozbawiał mnie
swoimi stwierdzeniami w swoich książkach
chociażby dotyczącymi naszej świadomości i tego,
że jesteśmy świadomi, że jesteśmy świadomi a
także „Cudem Słońca” w Fatimie. Nawet do mnie,
który wówczas publicznie wyśmiewałem wiarę
Kościoła Katolickiego nie trafiał bo jak
napotykał jakiś problem to przeskakiwał nad nim
argumentując, że to w przyszłości na pewno da
się jakoś wyjaśnić.
Inny np. Geza Vermes (połykałem
jego książki) – „pochodzący z rodziny
węgierskich Żydów i pracujący w Wielkiej
Brytanii historyk, specjalista od starożytnej
Palestyny, rękopisów z Qumran i w ogóle
literatury w języku aramejskim, a także Jezusa
historycznego” – nabrałem do niego dystansu
kiedy w swoich książkach jak przywoływał jakąś
rewolucyjną wypowiedź Jezusa to twierdził, że
tak Jezus nie mógł powiedzieć (chyba to coś było
m.in. na temat miłości nieprzyjaciół).
- Czy nie prawda jak bardzo
mocnych użył argumentów – tak uważa i koniec, a
co tam przekazy z I wieku, a co tam św. Paweł, a
co tam inni – po 2 tys. lat dowiadujemy się jak
było.
I kiedy tak się naczytałem
doszedłem do 2 wniosków:
1. że tak naprawdę nikt nie zna
prawdy o rzeczywistości czyli jak jest naprawdę
2. i nastąpiło drugie wielkie
olśnienie – że ja w swoich osądach i w swoim
myśleniu mogę się mylić.
Zostałem złamany i załamany.
Rozumiecie? – nikt nie zna
prawdy o rzeczywistości, nikt na 100% nie jest
pewien a jedynie wszyscy albo wierzą w coś, albo
im się wydaje, ale nie mają 100% wiedzy.
I największe to drugie olśnienie
– że ja mogę się mylić więc przestałem wyśmiewać
Kościół i jego wiarę, bo mogę się mylić. To, że
ja czegoś nie rozumiem i wydaje mi się nonsensem
wcale nie oznacza, że jest błędne a jedynie to,
że takie są myśli we mnie i tylko tak jestem w
stanie na dziś poznać, a przecież jutro może się
zmienić.
- czy ktoś z Was rozmawiał z
matematykiem np. nauczycielem od matematyki w
szkole? – on ma tak wyćwiczony mózg, że nawet
duże sumy liczy w pamięci, dodaje, odejmuje,
mnoży itd.
- a czy widzieliście muzyka? nie
wiem jak Wy, ale ja nie odróżniam niektórych
dźwięków, nie rozpłaczę się na jakiś dźwięk
chyba, że z żalu – a oni to czują, przeżywają,
nieraz cierpią i wzruszają się.
- a malarz? – on patrzy i z
kilku kresem wydobywa piękno istoty
Zatem jest coś co nie wszyscy z
nas potrafią objąć i doświadczyć.
Przecież mógłbym powiedzieć
matematykowi, że skoro ja nie mam twoich
umiejętności, tak samo muzykowi czy malarzowi –
to przecież tego nie ma, nie może być itd.
Rozumiecie? – nie wszystkiego
doświadczamy, nie wszystko rozumiemy, nie
wszystko możemy dobrze zrozumieć, nie wszystkie
nawet jeśli nam dobrze przekażą – dobrze
pojmiemy. Niestety – mamy ograniczenia.
Kiedy to zrozumiałem to nie
tylko wyciszyłem krytykę, ale także zacząłem
patrzeć na świat jak na wielką tajemnicę –
odkrywam co mogę, ale ostrożny jestem z
odrzucaniem, badam, sprawdzam, Bogu nie spieszy
się (jeśli jest) więc nie widzę powodu dlaczego
ja musiałbym natychmiast decydować o tym jaki
jest świat – żyć i cieszyć się.
I na koniec – to nie jest tak,
że wszystkie religie czy przekazy są równe i nie
ważne co przyjmujemy.
Mamy szacunek wobec przekazów,
ale winniśmy widzieć różnice i nie opowiadać
bajek, że wszystkie religie albo przekazy są
równe
- nie są równe i nie są takie
same
I to wyżej ukazałem powołując
się na źródła.
A ludzie oczywiście mogą wierzyć
w cokolwiek – przecież nawet wierzą w sprzeczne
rzeczy, a wiemy, że jednocześnie nie może coś
być i jednocześnie nie być.
W mojej ocenie najbardziej
prawdopodobny jest przekaz Jezusa, gdyż u źródeł
jest duża grupa świadków, a poza tym
reminiscencje tego mamy do czasów współczesnych
i też są doświadczane przez duże grupy ludzi,
także nie wierzących np. objawienia w Fatimie,
Lourede, o. Pio, Gemma Galgani itd.
Te doświadczenia są grupowe –
kiedyś i dziś.
To mnie bardziej przekonuje niże
doświadczenia jednej osoby nieraz sprzed wielu
tysięcy lat, co nie znaczy, że w tych przekazach
nie ma jakichś prawd.
Niemniej jeśli miałbym stawiać
na tej szali moją przyszłość i życie po śmierci
to zdecydowanie ufam Jezusowi.
To jest racjonalny wybór
kierowany prawdopodobieństwem.
Jest to całkiem możliwe, że
Jezus zmartwychwstał i jest Bogiem, i po śmierci
jest życie wieczne w niebie.
To całkiem możliwe, że Jezus
żyje, że jest wśród nas, że nas kocha i pragnie
nas zbawić.
Konsekwentnie - całkiem możliwe,
że ta prawda o rzeczywistości najbardziej
opisana jest w Kościele Katolickim.
Zapewne to dlatego jesteś dziś chrześcijaninem,
gdyż urodziłeś się w rodzinie chrześcijańskiej,
a może muzułmaninem – gdyż urodziłeś się w
rodzinie muzułmańskiej, albo buddystą –
podobnie. Może bliżej ci do ateizmu, gdyż
przekonało Cię do tego Twoje środowisko, Twoja
sytuacja czy doświadczenia albo wiedza lub jej
brak albo ograniczone pojęcie lub świadomie to
podjąłeś.
Niezależnie kim jesteś – możesz pozostać przy
swoich wyborach lub tym, co zastałeś na świecie,
albo możesz próbować szukać najbardziej
prawdopodobnego przekazu.
Jeśli Bóg istnieje, a najbardziej prawdopodobne
wydaje się, że istnieje – nie dąży do 100%
pewnego objawienia się światu tak, aby nikt nie
miał wątpliwości.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Jeśli zaś tak korzystna oferta od Niego leży na
stole – to trzeba ją podjąć,
nie ma co udawać – mnie na pewno za ok. 30 lat
nie będzie na świecie.
Dziś mierzę się z rzeczywistością, ale to
rzeczywistoć obejmie mnie i poprowadzi w
nieznane – razem z kolega ateistą, z koleżanką
buddystką, z kolegą muzułmaninem czy sąsiadem
wyznawcą judaizmu.
Pójdziemy razem w jedno miejsce - do wiedzenia!
Za kolejne 10 lat nikt na ziemi nie będzie już o
nas pamiętał, a nawet gdyby pamiętał – co nam to
da? – wspomnienia? – po co?
Nie wiem czy jeszcze ktoś czyta i
doszedł aż do tego miejsca,
niemniej świadomie pomimo iż tekst jest długi –
kontynuuję dalej, gdyż bez zrozumienia początku
nie da się zrozumieć dalszej części a dzielenie
na zakładki też nie ma sensu, bo będą to wyrywki
z kontekstu.
Spójrzmy rozsądnie na siebie – kim wszyscy
jesteśmy?
1. Przecież nikt z nas nie ma wiedzy, 100%-owej
wiedzy o tym, co jest po śmierci – to pierwsze
odkrycie.
2. Drugie jest takie, że przecież wszyscy tylko
komuś wierzymy – albo sobie wierzymy jak ateiści
czy agnostycy (swojemu poznawaniu, umysłowi,
rozumowi), albo komuś, kto nam przekazał tę
wiarę.
Dlatego uważam, że religia do styl życia i
zachowania - ateiści mają swoich „bogów”, ale i
wierzący, także komuniści mieli – popiersia
Lenina, Stalina, marsze, przemowy, składanie
kwiatów przed ich obrazami czy śpiewanie pieśni
na ich cześć itd. – to wszystko religia, bo
czymże to się różni w zewnętrznym przejawie od
procesji Bożego Ciała? Czy mszy?
Nie ma człowieka, który nie jest religijny –
każdy jest, każdy w coś wierzy, każdy ma swoich
bogów czy boga.
Dowód na istnienie żywego Boga
Jest tylko jeden dowód na istnienie żywego Boga,
którego każdy człowiek może doświadczyć – to
życie każdego z nas:
Bóg jest żywy i żyje, ponieważ Ty jesteś żywy i
żyjesz. Twoje życie to dowód na istnienie Boga.
Tak, jest żywy Bóg, ponieważ Ty żyjesz.
Twoje życie jest oznaką życia Boga.
A z życia wypływa Miłość, która towarzyszy
życiu.
Czyli są nierozłączne
1. życie
2. i miłość
Po tym poznajemy prawdę, że ten, co żyje –
kocha, a ten kto kocha – daje życie.
Tu nic nie trzeba odkrywać – to jest w nas.
Jeśli ja o swojej mocy ani nie zaistniałem, ani
nie żyję, ani normalnie nie jestem usposobiony
do zakończenia życia – to znaczy, że jest
większa MOC, która też żyje i daje to życie, i
jej celem jest dawanie życia.
Ojciec swoją mocą nie stwarza swoich plemników,
a matka - swoich komórek – to otrzymujemy, aby w
sposób świadomy lub nie świadomy wykorzystać do
podtrzymania życia.
Mamy narzędzia do podtrzymywania życia, ale my
ich nie wytworzyliśmy – nie jesteśmy ich
początkiem.
Z całą pewnością możemy kontemplować Boga, który
dał nam życie – tego Boga, który żyje, a jeśli
żyje to zapewne nas słyszy i jeśli jest coś tak
wspaniałego jak miłość to z całą pewnością On
też nas kocha,
a ten, który
1. żyje i ma moc dawania i utrzymywania życia
2. i kocha
z całą pewnością tych, którzy żyją i kochają
poprowadzi dalej, bo nie po to dał życie i
kocha, aby potem unicestwić na zawsze.
Dlatego z całą pewnością po śmierci będziemy żyć
z Bogiem
Dlatego wszystkie przekazy czy religie mówiące o
tym mogą być prawdziwe.
Tylko Bóg jest najwyższym dobrem i możemy
kontemplować Go, a jeśli Jezus jest Bogiem to
przecież Jego kontemplujemy.
Boże, wielbię Ciebie, a skoro inni powiedzieli i
przekazali nam poświadczając swoim życiem, że
Jezus jest Bogiem – to kontempluję Ciebie, Jezu.
Jeśli nie jesteś w stanie uznać Jezusa za Boga
to kochaj Boga – nie mam 100%-owych argumentów,
aby powiedzieć, że Jezus jest Bogiem, ale w
uznaniu Jezusa za Boga nie widzę też żadnych
sprzeczności czy problemów.
Boże, wielbię Cię w moim życiu i w miłości,
kocham Cię.
Serce napawa mnie radością, że jesteś, że mnie
kochasz, że czuję Twoją obecność.
Kocham Cię, Jezu.
2019.03.06
Myślę też, że jako ludzie czasów współczesnych
już zmęczeni jesteśmy różnym rozwarstwianiem
historii i mówieniem, że Bóg jednych kocha
bardziej, a drugich – mnie.
Miłość jest niepodzielna – można kochać albo nie
kochać, ale nie można kochać mniej lub więcej.
Spotykajmy się na modlitwie i wielbijmy Boga –
nie każdy swojego, ale tego jednego, który żyje
i który dał nam życie, a życie mamy takie samo
więc niczym nie różnimy się.
Kontempluj Boga tak, jak potrafisz – jak chcesz
weź krzyż, weź Biblię, weź Koran, weź inne
przedmioty – i kontempluj Boga w miłości.
Kiedy Bóg patrzy na Ciebie z miłością z całą
pewnością dostrzeże Twoje serce i w każdym Twoim
przedmiocie znajdzie część, która będzie Jego –
czy to Koran, czy Biblia, czy inne przedmioty.
Z całą pewnością, co wyżej ukazałem – religie
nie są równe, są różne, ale najważniejszy jest
ten, co żyje – żywy Bóg, od którego wszyscy mamy
życie.
Po prostu kochajmy Go.
Niech nic nas nie odrywa od miłości Boga i siebie nawzajem, niech nic nas nie nurtuje, nie dzieli ale łączmy się w Bogu i patrzmy tylko na Niego.
Spójrzmy logicznie na rzeczywistość:
nawet gdybyśmy żyli 100 lat to i
tak czeka nas śmierć.
Po prostu końcem naszego życia
jest śmierć.
Zatem jaki sens ma to wszystko,
co robimy?
Realnie – za max. 100 lat Ciebie
i mnie nie będzie na ziemi, a w Twoim mieszkaniu
i po ziemi, po której teraz stąpamy będą chodzić
inne osoby tak, jak my chodzimy tu, gdzie 100
lat temu inni zakochiwali się, zakładali
rodziny, rodzili – ale ich wszystkich już nie
ma.
Trzeba się zbudzić ze snu i
jasno powiedzieć – umrzemy, najdalej za 100 lat
i cokolwiek nie zrobilibyśmy – my umrzemy.
Kurczę, obudźmy się – to realna
prawda, i nikt nas przed tym nie ustrzeże!
Teraz żyję, ale już oczami
wyobraźni widzę mój grób na cmentarzu z
wypisanym imieniem i nazwiskiem, i ze zdjęciem,
które po latach wybladło i już nawet nikt nie
wie czyj jest ten grób. W końcu na tym miejscu
pochowano inną osobę nawet nie związaną z moją
rodziną.
Druga realna prawda jest
taka, że jest tylko jedna nadzieja realna – to
Jezus, który obiecał życie wieczne.
Spójrzmy realnie – nie ma nic
poza Nim. Ateizm dzieje się tylko w umyśle, a
inne religie to zawierzenie komuś jednemu z
przeszłości.
Tylko w chrześcijaństwie jest
grupa ludzi u początków, która świadczy przez
lata w cierpieniu i prześladowaniu o Jezusie i
na końcu oddaje za świadectwo o Jezusie – swoje
życie.
Reminiscencje są do dziś – to
objawienia w Lourdes, w Fatimie, o. Pio, Gemma
Galgani, Faustyna Kowalska i Jezus Miłosierny i
wiele więcej – po prostu to doświadczenie ciągle
jakoś uobecnia się, czego nie znajdziemy w
żadnym innym przekazie czy religii.
Problem zła
Przekaz Jezusa pozwala także
lepiej zidentyfikować i nazwać zło w świecie,
które nas dotyka.
1. zło jest często w opozycji do
przekazu Jezusa
2. ale także zło jest wynikiem
istnienia zła w szeregach wyznawców Jezusa
3. zło jest również wynikiem
działania człowieka np. wojny
4. i w końcu – zło jest także
wynikiem nie wiadomo czego np. choroby, wybuchy
kataklizmów itd.
5. jeśli mówimy o złu osobowym
jakim jest Szatan to trzeba też zaznaczyć, że
jest on stworzeniem i jako taki jest niczym
wobec Jezusa.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że sam
Jezus – Bóg cierpiał i został zabity – to
dotykamy jakiejś tajemnicy cierpienia, bo jak to
wyjaśnić? albo jak wyjaśnić cierpienia
niewinnych ludzi? – po prostu taki jest świat.
Dlatego jest całkiem możliwe, że
dlatego jest śmierć, gdyż na świecie jest zło –
i dlatego musi wszystko obumrzeć, aby przejść do
nowej rzeczywistości.
Przekaz Jezusa
Teraz spójrzmy realnie na
przekaz Jezusa – po prostu Jezus chce, abyśmy
żyli wiecznie w wiecznym szczęściu.
Czy nie jest to fascynujące?
A co wymaga od nas? – abyśmy
wzajemnie się kochali i tworzyli z Nim jedność.
- no i zobaczcie sami – czy to
nie wspaniałe?
No ale jak pogodzić to z istnieniem
Kościoła Katolickiego?
Z mnóstwem zakazów i nakazów?
- po prostu dla ludzi, którzy
kochają nie ma zakazów i nakazów – nie
dostrzegają ich, bo oni kochają.
Jeśli kochasz swoją żonę to
myślisz o czekających na ciebie karach kiedy ją
zdradzisz? – i rozmyślasz o nich?
- To człowiek, który zdradza
miłość zaczyna popadać w różne rozważania i lęki
o grożących konsekwencjach.
Kościół to forma przekazywania
przez pokolenia przekazu Jezusa – na sposób
ludzki, mało idealnie, nieraz z problemami, ale
jednak ten przekaz jest przekazywany następnym
pokoleniom.
A co można powiedzieć o złu w Kościele?
Czy ludzie słusznie
odchodzą od Kościoła? Co o złu wśród zakonników
czy księży a nawet biskupów?
- niestety, ale najpierw winą za
to obarczam tych tzw. pobożnych zakonników,
księży czy biskupów, którzy wiedzą a milczą i
dopuszczają, aby zło rozlewało się przez lata i
raniło cały Kościół i oni najbardziej za to
zapłacą, gdyż przez to dotknie ich
prześladowanie – bo w imię fałszywie rozumianych
cnót i wygodnictwa godzą się na to zło, a nawet
je ukrywają odrzucając ludzi, którzy doznali
tego zła.
- w drugiej mierze winni są sami
ci, którzy wyrządzają to zło, ale u nich być
może nie ma świadomości przekazu Jezusa więc
skoro ani nie wierzą, ani nie chcą, a może nawet
świadomie weszli do stanu duchownego aby czynić
zło i żyć w złu, i pasożytować na wiernych i
Kościele.
W ogóle jakoś mi trudno objąć i
zestawić postępowanie Jezusa z Ewangelii ze
współczesnym życiem hierarchii kościelnej i z
funkcjonowaniem Kościoła – po prostu ludzie na
przekazie Jezusa robią pieniądze i realizują
swoje pyszne zapędy władcze, bo nijak nawet nie
można porównać jerozolimskiego osiołka, na
którym wjeżdżał Jezus do świątyni z „mercedesem”
księdza biskupa.
Mówiąc szczerze – chyba mało kogo
obchodzi to, że ludzie odchodzą od Jezusa i od
Kościoła. Mało kogo, bo pomimo ogromnego zła dziejącego się w Kościele nie widziałem przez lata walki o dobro Kościoła, ale widziałem starania o ukrywanie zła - a może to ukrywanie jest silniejsze.
Jakie widzę rozwiązanie?
- jedynie co można sensownego
zrobić to przyjąć przekaz Jezusa i żyć wg niego,
przyjąć ofertę wiecznego życia od Jezusa.
- i zacząć się modlić do Jezusa
– wejść z Nim w łączność
- i potem na ile możesz i jesteś
gotowy – korzystać z Eucharystii i przyjmować
Jezusa pod postacią chleba i spotykać się z
innymi ludźmi, którzy przyjęli przekaz Jezusa –
aby wzajemnie się wspierać, gdyż skoro
prawdopodobne, że Jezus jest Bogiem to całkiem
możliwe, że jest obecny w Eucharystii (dla Boga
to żaden wysiłek).
- a jeśli widzisz zło w swoim
Kościele to po prostu trzeba przestać go
finansować a ofiarę, którą miałbyś przeznaczyć
na lokalny kościół – przekazać np. na
dokarmianie bezdomnych (konto bankowe takich
akcji bez problemu znajdziesz w internecie).
Chodzi o to, aby wpłacić, bo czasami z chytrości
nie składamy ofiar.
- a jeśli jesteś zakonnikiem czy
księdzem – to powinieneś najpierw zebrać grupę
zakonników czy księży i zacząć naciskać na
zmiany, a nie w imię dobra Kościoła – wyciszać
sprawy. Dobrem Kościoła jest tylko nawrócenie –
najlepiej publiczne jak to było w początkach
chrześcijaństwa – tym bardziej to dotyczy
księdza czy zakonnika.
Fałszywe pojęcie dobra Kościoła
prowadzi do jego rozkładu.
Czy Bóg jest?
a jeśli okaże się, że Boga nie ma?
Co jest głównym przekazem,
ideą tej witryny i tego tekstu?
a co jest głównym błędem czy też
grzechem współczesnych ludzi?
|